poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Denko - odsłona szósta

Cześć,

W sobotę w nocy (a właściwie w niedzielę) wróciłam z tygodniowego "urlopu" w Polsce. Osoby mieszkające za granicą wiedzą, że z odpoczynkiem ma to mało wspólnego, no ale zawsze... ;-)
Pozałatwialiśmy wszystkie sprawy i udało nam się wybrać na dwie noce do Białki tatrzańskiej aby skorzystać z basenów termalnych. Serdecznie polecam to miejsce, zarówno dla par jak i rodzin z dziećmi :-) Piękne widoki i atrakcje. A do tego prze-pyszne je-dzenie. Hej!

Korzystając z ostatniego dnia wolności, pokażę Wam moje zużycia. Najwyższa już pora bo pudełeczko się przesypywało ;-)


Lunka nie odstępuje mnie na krok jak widzicie ;-)

Standardowo podzieliłam kosmetyki na kilka kategorii:

Ciało



Avon " Senses " Lagoon  Jakiś czas temu zabrakło mi żelu pod prysznic. Nie wiem jak to się stało bo zawsze mam zapasy, no ale stało się. Kiedyś kupiłam chyba każdy wariant zapachowy i tak sobie leżały i czekały.. Żel przyjemnie pachniał i to jedyna jego zaleta. Mogłabym mu nawet wybaczyć to, że był rzadki gdyby nie fakt, że wysuszał moją skórę. Jakoś udało się go zużyć. Nie wiem co zrobić z resztą...
Soap & Glory " Clean On Me " Pisałam o nim TUTAJ. W skrócie: mega wydajny, pięknie pachnie i nawilża moją skórę. Zdecydowanie do niego powrócę. 
Farmona " Tutti Frutti " Kremowy Peeling Myjący Liczi & Rambutan Pachniał prawdziwymi owocami. Kuleczki wyczuwalne, delikatnie peelingowały moje ciało. Niestety mało wydajny. Musiałam nałożyć sporą ilość aby umyć ciało. Starczył mi na kilka użyć. Natomiast chętnie spróbowałabym innych zapachów.
Yves Rocher " Blackberries shower gel "Gęsty, ładnie się pienił tylko coś z zapachem było nie tak. Nie do końca mi odpowiadał. Moim zdaniem mało miał wspólnego z jeżynami bądź leśnymi owocami... Po depilacji nie używałam bo potrafił podrażnić.
Radox " Mango Mayhem " Nie lubię mango. W kosmetykach też nie szukam specjalnie tego zapachu. Mimo, że to " tylko " Radox bardzo podobał mi się zapach. Taki świeży, letni. Dla mnie super. Jeżeli ktoś lubi ten zapach polecam spróbować. Szczególnie, że kosztuje grosze.
Peeling cukrowo-solny o zapachu trawy cytrynowej i gruszki. Pisałam o nim TUTAJ. Niestety bardzo ograniczony dostęp. Jeżeli natomiast wybieracie się zwiedzić Kopalnię Soli koniecznie musicie go kupić!


Włosy



Herbal Essences " Seductively Straight " Szampon + Odżywka mający na celu prostować nasze włosy. Zawsze sceptycznie podchodziłam do tego rodzaju kosmetyków. Natomiast szczerze mogę przyznać, że po wysuszeniu włosów zauważałam różnicę. Kosmyki nie wywijały się każdy w inną stronę, zdecydowanie były lepiej ułożone. Natomiast jeżeli ktoś oczekuje wyprostowania włosów jak prostownicą może być rozczarowany ;-)
Garnier " Ultimate Blends " Coconut Oil & Cocoa Butter Jak już wiecie z produktami Garnier mam pod górkę. Najczęściej w moim wypadku okazują się klapą. Skuszona nowymi opakowaniami i super " składami " zaryzykowałam po raz kolejny. Szampon + Odżywka całkiem spoko. Bez efektu wow.
Argan Oil Shampoo Nie pamiętam już gdzie kupiłam. Ładna szata graficzna + Olejek Arganowy + niska cena sprawiły, że się skusiłam. NIGDY WIĘCEJ ! Włosy po jednym dniu wyglądały jakbym ich nie myła przez miesiąc. Próbowałam 3 razy i poległam. Tubka idzie w śmieci.
Schwarzkopf " Gliss Kur " Liquid Silk Kolejne opakowanie. Towarzyszy mi od lat. Pachnie nieziemsko i ułatwia rozczesywanie włosów
Nioxin " Scalp Revitaliser " Przyjemnie pachniał miętą i chłodził skórę głowy. Gdyby nie odżywka, to ciężko byłoby mi doprowadzić włosy do ładu. Bardzo plątał i wysuszał włosy.


Twarz


Vichy " Liftactiv " Przyjemny, gęsty krem. Nie zauważyłam niestety większych efektów. 
Garnier " Youthful Radiance " Kolejny Garnier. Zużyłam go do ciała po siłowni. Zero efektów. 
Vichy " Normaderm " Pasowało mi w nim wszystko. Konsystencja, działanie. Rozczarowana tylko byłam pewnego dnia kiedy zorientowałam się, że nie mam już kremu. W opakowaniu nie możemy śledzić ubytku kremu - niestety.
Soap & Glory " Puffy Eye Attack " Pisałam o nim TUTAJ Ciekawy krem. Poza tym, że się rolował nie mam do czego się przyczepić
Vichy " Normaderm Night Detox " Recenzja TUTAJ. W użyciu drugie opakowanie, póki co nie szukam nic innego ;-)
Organic Therapy " Gold Face Scrub " Pisałam o nim TUTAJ. Zdecydowanie to mój numer jeden. Póki co nie miałam lepszego peelingu do twarzy. 
Nivea " Double Effect Eye Make-Up Remover " Czyli standardowa dwu-fazówka zużyta przez moją siostrę także mało mogę o niej napisać ;-)
Garnier " Micellar Cleansing Water " Następca Loreala i chyba póki co tak zostanie ;-) Chyba nie muszę dużo o nim pisać? W zapasach mam nowy, niebieski. Ciekawa jestem jak się sprawdzi.
Clearasil " Ultra " Tonik do twarzy, Zapewne dla młodzieży ale uwielbiam go. Super oczyszcza moją twarz z każdego brudku ;-)
Johnson & Johnson " Clean & Clear " Pianka do mycia twarzy. Bardzo delikatna i taka.. " kremowa " (?) Szybko mi się znudziła i zaczęłam nią myć pędzle ;-)

Inne 


Davidoff " Coola Water - Summer Dive " Letnia edycja jednego z moich ulubionych zapachów. Chyba jednak zostanę przy standardowym zapchu.
Dove " Purely Pampering " Lubię mydła Dove. Fajnie pachną i nie wysuszają mojej skóry.
Garnier " Intensywna pielęgnacja " Krem do rąk. Ulubiony! W zapasach kolejne dwie tubki ;-)
Loreal " Lash Architect " Ulubiony tusz do rzęs. Nie sprostało mu Lancome. Teraz w testach Dior, ale póki co słoabo mu idzie...
MAC " BB Cream " W użyciu drugie opakowanie. Przydałoby się skrobnąć recenzję... Idealny kolorystycznie, kremowy i bardo wydajny krem koloryzujący.
Scottish Fine Soaps " Bluebell Soap" Mydło bardzo wysuszało skórę rąk i ściągało. Poza ładnym opakowaniem kompletnie nic do zaoferowania...
Marion " Zabieg Laminowania " Wybaczcie, ale nie pamiętam jak działał :P a skoro nie pamiętam to raczej nie było efektu wow.

Mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca. Znacie któryś z moich denkowców?

Magda


środa, 11 lutego 2015

Miracle Cushion - pierwsze wrażenia.

Witajcie,

Czy macie czasem tak, że czytając recenzję czujecie, że musicie mieć dany kosmetyk?
Na mnie niektóre opisy działają bardziej, inne mniej. Czytając o cudownej poduszeczce Sonii wiedziałam, że muszę ją mieć. 
Zazwyczaj nie kupuję kolorówki przez internet (szczególnie po raz pierwszy) dlatego nie mogłam doczekać się aż podkład pojawi się w drogerii. Przy każdej nadarzającej się okazji wypatrywałam fluidu na stoisku Lancome. Dziś stałam się jego szczęśliwą posiadaczką ;-) 
Nie będzie to recenzja.. raczej pierwsze wrażenia :-)




Fotograf ze mnie żaden, ale starałam się jak mogłam ;-)

Firma oferuje nam 6 odcieni, mój to 02 Beige Rose. Trochę zaskakujące bo podkład mam z tonami żółtymi a tutaj róż, ale to zdecydowanie najlepszy dla mnie odcień.
Jak widzicie, w czterostopniowej skali producent ocenia krycie podkładu na " średnie". 
Ja skłaniałabym się na lekkie w stronę średniego.


Podkład znajduje w eleganckim biało-srebrnym (koc mi się odbija :-P) puzderku.



Po otwarciu ujrzymy gąbeczkę do aplikacji i to co tygryski lubią najbardziej czyli podręczne lusterko ;-)






A oto nasz innowacyjny podkład.
Jak widzicie duża gąbeczka w puzderku jest nasączona fluidem.
My w zależności od tego ile chcemy nabrać podkładu tak mocno naciskamy naszą małą gąbeczką (aplikatorem). 

To może teraz może trochę faktów...

Tak jak wspomniałam krycie jest delikatnie i dla osób z niedoskonałościami korektor i puder będą nieodzowne. Można również dozować krycie kolejnymi warstwami. Skusiłam się na niego bo to bardziej taki krem BB niż podkład. Jest bardzo lekki, świetnie nawilża skórę i posiada składniki zmiękczające. Po nałożeniu nie czujemy ściągania a skóra jest pięknie rozpromieniona. To podkład w którym pielęgnacja i kolor są na tym samym poziomie. I to właśnie zdecydowało, że musiałam go mieć ;-)




Początkowo płacimy €38 za puzderko i uzupełnienie.
Następnie dokupujemy już 14g wkłady za €25.
Warto zauważyć, że w podobnej cenie kupimy podkład np Loreal, a jakość i formuła pielęgnacyjna są nie do porównania.

W Bootsie aktualnie trwa promocja i jeżeli kupicie dwa kosmetyki z Lancome dostaniecie punkty o wartości €10 na swoją kartę. Szczerze polecam :-)

Co myślicie o takich rozwiązaniach? Testujecie nowości czy raczej jesteście wierne swoim ulubieńcom?

Magda


piątek, 30 stycznia 2015

Cheeky Sweet Spot od Benefit

Hej,

Wczoraj - pierwszy raz tej zimy spadł śnieg w Dublinie. Padał przez chwilę, lecz to wystarczyło abym dostała dziesiątki snapchatów od znajomych (bo przecież sama tego nie zauważyłam ;-)) a także aby sparaliżować ruch drogowy. Nie powiem, sama obawiałam się jechać (opon zimowych nie posiadam) ale dojechałam do celu (trasa zamiast 12 min zajęła mi ok 50 ale co tam ;-)) Dzisiaj po śniegu nie ma już ani śladu a ja przychodzę do Was z recenzją wręcz wiosenną mimo, że w świątecznym opakowaniu :-)


Cheeky Sweet Spot od Benefit to Świąteczna edycja limitowana zestawu pięciu róży (Dandelion, Bella Bomba, Sugarbomb, Coralista oraz Rockateur) i jednego bronzera (Hoola). Z tego co się orientuję każdy odcień jest standardowo dostępny. Ja zdecydowałam się na paletkę bo uważam, że dla kogoś kto dopiero zaczyna przygodę z makijażem lub nie posiada w swojej kolekcji różów to świetna opcja. Wg producenta zaoszczędzamy aż 55% i zamiast €95,28 płacę tylko €43. Czy rzeczywiście jest tak kolorowo? ;-)

A oto jak paletka wygląda w środku:



Paletka jest wykonana dość solidnie z metalu. Mogłabym się jedynie doczepić braku lusterka w środku ;-)

Jak widzicie na zdjęciu powyżej upodobałam sobie jeden róż na tyle, że zaczęłam się nim maziać jeszcze przed zrobieniem zdjęć na bloga... No ale po kolei. 


Dandelion 4g Jest to jasny, bardzo delikatny róż. Mimo, że należę do osób z jasną karnacją boję się, że byłby dla mnie za jasny. Postaram się mu bardziej przyjrzeć na dniach ;-) Jest bardzo dobrze zmielony, taki.. aksamitny :-)


Bella Bomba 5g Przyjemny, ciepły róż z drobinkami. Ten odcień natomiast wydaje mi się za ciemny. (Jak nie urok to.. ;-)) Mam wrażenie, że znacznie bardziej pasuje na cieplejsze, słoneczne dni. 


Sugar Bomb 6g W opakowaniu wygląda na połączenie 4 odcieni: dwóch delikatnych róży, fioletu i brzoskwini. Oto jaki efekt otrzymujemy po ich połączeniu. Bardzo fajny odcień. Wygląda dziewczęco i rozjaśnia nasze lico.


Bronzer Hoola 5g. I tutaj mam mieszane uczucia. Mimo, że zbiera same pozytywne recenzję chyba bardziej wolę MAC. Może za wykończenie... Hoola wydaje mi się za "zimna" i matowa dla mnie. Aczkolwiek odcień wygląda niesamowicie. Może jeszcze do niej dorosnę? ;-)


Coralista 5g Wspaniały (póki co ulubiony) brzoskwiniowy róż z drobinkami. Delikatnie podkreśla kości policzkowe pięknym, zdrowym kolorkiem. Delikatnie świeci się w słońcu, ale nie jest nachalny. I co dla mnie jest mega plusem: Nie mogę sobie nim zrobić krzywdy ;-) 


Rockateur 5g  Dobrze napigmentowany, ciepły, troszeczkę zgaszony róż z domieszką rozświetlacza. Również zdecydowanie na cieplejsze dni, daje efekt ślicznego zarumienienia. 

W zestawie otrzymujemy jeszcze rozświetlacz Watt's up 1,5g a także nieprzydatny. mega nieporęczny pędzelek. 



Od lewej: Watt's Up, Dandelion, Bella Bomba, Sugarbomb, Hoola, Coralista, Rockateur

A teraz kwesta finansowa (sama jestem ogromnie ciekawa) Czy rzeczywiście zaoszczędzamy aż tyle pieniążków? Postanowiłam obliczyć koszt moich róży na podstawie dużych opakowań.
Np. Dandelion kosztuje €34 za 11g co daje €3,10/gr tak więc moje opakowanie jest warte: €12,40
Bella Bomba produkt został wycofany. Także nie jest dostępna w sprzedaży :-)
Sugarbomb €17
Hoola €21,25
Coralista €21,25
Rockateur €21,25
Watt's Up €5,58

Łącznie zestaw jest wart €98,73 (bez różu Bella Bomba) więc odpowiedź brzmi TAK!!!
Zaoszczędziłam nawet więcej niż 55% :-)
Dodam, że paletkę kupiłam z 20% rabatem w Debenhams.
Dodatkowo mam możliwość wypróbowania najlepszych produktów w mniejszych opakowaniach. 

Co myślicie o tym zestawie? Znacie róże od Benefit? Jakich macie ulubieńców?

Magda


wtorek, 20 stycznia 2015

Co ciekawego znajdzie blogerka w " Kopalni Soli " w Wieliczce?

Witajcie,

W zeszłym roku korzystając z okazji i pogody namówiłam narzeczonego na zwiedzanie kopalni soli w Wieliczce. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że dzięki niej powstanie notka na bloga.


A oto dowód, że wycieczka się udała. Zobaczcie,  miałam jeszcze długie i ciemne włosy ;-)
Na końcowym etapie wyprawy mogliśmy zakupić kilka drobiazgów. Możecie wyobrazić sobie mój uśmiech kiedy znalazłam takie oto cudo: 



Ze względu na dostępność troszeczkę odkładałam w czasie otwarcie peelingu. No ale kiedyś trzeba było wreszcie to zrobić :-) 


Peeling solno-cukrowy do ciała o zapachu gruszki i trawy cytrynowej. 

Muszę przyznać, że opakowanie bardzo mi się podoba. Przeźroczysty pojemnik ze srebrną, niby metalową nakrętką sprawia wrażenie dość porządnego. Peeling dodatkowo zabezpieczony jest sreberkiem - co w obecnych czasach jest bardzo przydatne ;-)
Jeżeli się dobrze przyjrzycie ujrzycie drobniutkie kawałki trawy (cytrynowej? ;-))


Peeling jest dość mocny i dla wrażliwej skóry raczej się nie nada. 
Konsystencja jest bardzo gęsta i zbita, kryształki - spore.


Ja wielokrotnie podkreślam, że lubię mocne zdzieranie i do tej pory nie znalazłam jeszcze "za mocnego" zdzieraka. Nie pozostawia tłustego filmu ale nawilża skórę. Niestety nie utrzymuje się ono zbyt długo. 
Nie do końca wiem jak opisać zapach... Trawa cytrynowa zdecydowanie dominuje, gruszka jest delikatnie wyczuwalna, ale dla mnie tak jakby... za mało? Nie zrozumcie mnie źle, zapach jest delikatny i świeży. Bardzo przyjemny. Spodziewałam się natomiast czegoś troszeczkę innego :-)
Doczepić mogłabym się jedynie wydajności. Potrzebuję nabrać solidnie produktu aby pokryć całe ciało. Peeling starczy mi na dosłownie kilka użyć.
Ze składami u mnie słabo (zauważam tylko oleje ;-)), ale może ktoś będzie zainteresowany:

Sodium Chloride, Sucrose, Soybean Oil, Caprylic Capric Triglyceride, Silica, Polysorbate 20, Parfum, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Argania Spinosa Karnel Oil, Vitis Vinifera Oil, Macadamia Oil, Avocado Oil, Cymbopogon Citratus, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Phenoxyethanol, Polyaminopropyl Biguanide, Ethylhexylglyceri, Benzyl Banzoate, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Cl.19140, Cl.42090

Peeling ogólnie całkiem przyjemny. Jeżeli wybieracie się na wycieczkę polecam zakupić ten lub inną wersję zapachową. Natomiast nie jest to produkt po który wybrałabym się na drugi koniec kraju ;-)

Macie ulubione peelingi a może same coś kręcicie?

Magda

piątek, 16 stycznia 2015

A jak Wam minęły Święta?

Witajcie,

Wcześniej nie miałam okazji złożyć Wam życzeń z okazji Nowego Roku więc robię to teraz ;-)
Życzę Wam samych radosnych chwil, dużo sukcesów (zarówno prywatnych jak i zawodowych) oraz wytrwałości w dążeniu do celów a także dużo, dużo miłości :-)

Ja dopiero dochodzę do siebie małymi kroczkami...
W tym roku przyleciały do mnie: babcia i siostra. Mogłam się nimi nacieszyć przez prawie miesiąc. Niestety nie możemy brać urlopu w grudniu (ot takie uroki pracy w sklepie) i dość ciężko było mi wygospodarować jakiś czas na odpoczynek. Sylwestra spędziliśmy w Irlandzkim pubie. Babcia oczywiście była zachwycona :-)

A co u mnie kosmetycznie?
Korzystając z okazji chciałam pokazać Wam kilka nowości ostatniego czasu.




W zeszłym roku byłam na etapie podziwiania Waszych świątecznyh zestawów. Sama oczywiście wszystko przegapiłam. W tym roku skusiłam się na cztery ale jeden oddałam.

W zestawie różów i bronzerów Cheeky Sweet Spot od Benefit zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wiedziałam że zestaw będzie mój ale czekałam na jakąś promocję. Udało się go kupić taniej w Debenhams. 
Z ulubionego MACa skusiłam się na dwa zestawy. Jeden to zestaw czterech błyszczyków w odcieniach pink. Drugi to zestaw pięciu pędzli. Nie zauważyłam na stronie wzmianki aby był to travel set. Kiedy otworzyłam je w domu lekko zaniemówiłam. Owszem, rozumiem, że to MAC. Natomiast €60 za pięć mini pędzli to lekka przesada. Jak dobrze, że tutaj tak łatwo można wszystko wymieniać i oddać i nikt nie patrzy na Ciebie krzywo ;-)
W TBS uległam Glazzed Apple. Miałam ochotę na większy zestaw, lecz niestety wszystkie się wysprzedały. Udało mi się go kupić na nocy wyprzedaży -20% więc dorzuciłam też smarowidło do ust o tym samym zapachu :-)

A oto moja gromadka:


Peelingi chyba zdominowały moje zakupy ;-)
Perfectra - peeling cukrowy o zapachu lodów malba (nie mam pojęcia jak pachnie - czeka na swój debiut) Bielenda - zmysłowa wiśnia. Z polecenia Yves Rocher - peeling z marokańską glinką. I na deser mój ulubieniec do twarzy o którym pisałam TUTAJ
Dzięki siostrze która wybrała się do Yves Rocher wybrałam zestaw świąteczny (w sumie teraz się zorientowałam, że powinien być na pierwszym zdjęciu ;-)) o zapachu czasrnych owoców. W skład wchodzi: mydło, żel pod prysznic: normalny (już napoczęty co możecie zauważyć) i błyszczący oraz krem do rąk. Do tego jeszcze żel pod prysznic o zapachu truskawki.
Ratując paznokcie, również z polecenia (dziękuję Asiu) Nial Tek II. 
Chwaliłam się, że ukręciłam już pierwszy peeling? Pogłębiając wiedzę dokupiłam kilka składników:
Masło shea, olej z avocado i olej arganowy.

I ostatnia już porcja nowości:


Do tego zapachu wzdychałam, ale zawsze szkoda mi było wydać kasy. Mój egzemplarz nalazłam pod choinką. Pachnie cudownie. Odnośnie perfum jestem bardzo wybredna i ciężko przekonać mnie do czegoś nowego. Mam swoich ulubieńców których regularnie kupuję i tyle. Addict to była miłość od pierwszego powąchania, także wiedziałam, że kiedyś będzie mój ;-)
O Tangle Teezer chyba każda z nas czytała. Tutaj cena jest równa ok €15 w Polsce kupiłam swój egzemplarz na promocji za 34,99. Fajna sprawa, żałuję tylko, że nie mogłam się przekonać jak szczotka sprawdziłaby się na moich długich włosach.
Drugie już opakowanie kremu BB od MAC. Muszę zabrać się za jego recenzję, póki co bardzo się lubimy. 
Wracając do tematu pędzlów. Wydaje mi się, że musiałabym upaść na głowę zatrzymując zestaw 5 mini pędzli kiedy za podobną cenę kupiłam zestaw porządnych (pełnowymiarowych!) pędzli. Wybrałam zestaw Classic od Zoevy a do niego dorzuciłam jeszcze (Asiu ten post jest głownie dzięki Tobie ;-)) 101 Luxe Face Definer.

I to by było na tyle. 

Znacie coś z mojej gromadki, polecacie lub nie?

Magda

ps. Pamiętajcie, że nie zawsze mam czas komentować, ale Wasze blogi czytam na bieżąco :-)