środa, 26 lutego 2014

Maseczka " The Sacred Truth " - Lush

W ubiegłą niedzielę wybrałam się do centrum w celu zakupu maseczki. Moja skóra twarzy ostatnio sprawia mi same niespodzianki więc postanowiłam zadziałać. Prawdę mówiąc wybrałam się do Lush-a w celu zakupienia maseczki oczyszczającej ale niestety (lub stety?!) mieli tylko jeden rodzaj na sprzedaż. I tak oto aby nie odejść z pustymi rękami stałam się posiadaczką The Sacred Truth.
Maseczka standardowo jest zamknięta w klasyczne, czarne opakowanie. Znajdziemy w nim 75g produktu.


Dowiedziałam się też, że maseczkę zrobił dla mnie Bryn (swoją drogą nigdy nie słyszałam takiego imienia ;-)). Charakteryzują się oną krótką datą użycia (niespełna miesiąc) i prawdę mówiąc ciężko wykończyć mi pudełeczko przed upływem czasu. Mimo tego, że są gęste i zbite, uważam je za wydajne.


No, ale do rzeczy! Maseczka w składzie posiada same dobroci: żeń-szeń i liście Ginkgo, świeżą papaję, miód, masło shea, jogurt, olej kokosowy, zieloną herbatę oraz trawę pszeniczną.
Ma ona pozostawić skórę miękką, nawilżoną. Dzięki antyoksydantom skóra pozostanie świeża, oczyszczona i ożywiona. Tylko czy taka pozostaje? 



Oczywiście !!! To już moja druga maseczka z Lush-a i druga na której się nie zawiodłam. Nie odczułam aby jakoś specjalnie oczyszczała, natomiast odżywia, nawilża, zmiękcza. Skóra po jej użyciu jest gładka jak 
nigdy! Zdecydowanie Wam ją polecam!
Za maseczkę zapłacimy € 8,95 warto dodać, że za 5 opakowań dostaniemy jedną darmową :-)

Używałyście maseczek z Lush-a? Macie swoich ulubieńców?

Na koniec:
Chciałam Wam serdecznie podziękować za to, że tutaj zaglądacie, to nawet nie wiecie jak wiele to dla mnie znaczy :-)

Magda

niedziela, 16 lutego 2014

Balsam odżywczy pod prysznic od Nivea

Pamiętam jak dziś moment kiedy zobaczyłam jego reklamę w telewizji. Zupełnie nowy produkt i jaka oszczędność czasu! Balsamujesz się po prysznicu, spłukujesz i voilà! Nie należę do osób które lubią się balsamować, dlatego musiałam go mieć!  Pomyślałam, że albo będzie to hit albo kompletna klapa. Pozostało mi tylko czekać aż dostanę go w IRL.
Wpadł w moje ręce dość dawno. Właśnie kończę dużą butlę więc pora na kilka słów o nim :-)




Tak jak wspomniałam: Po zakończonym prysznicu, smarujemy mokrą skórę a następnie spłukujemy. Balsam zawiera mleczko migdałowe które ma odżywiać naszą skórę. Pachnie przyjemnie bo.. niveą. Myślę, że ten zapach się lubi albo nie. Mi kojarzy się z dzieciństwem :-) Konsystencja jest zdecydowanie rzadsza niż w przypadku normalnego balsamu. W żaden sposób mi to nie przeszkadza. Po nałożeniu balsam nie spływa, lecz wchłania się. Chwilę po balsamowaniu spłukuję ciało ciepłą wodą i gotowe. Oszczędność czasu? Jak najbardziej! Tylko czy jeszcze odżywia? Woda wysusza moją skórę na tyle, że po wyjściu z pod prysznica mogę pisać paznokciem po skórze (czy to ma jakiś sens co piszę? :-P) po zastosowaniu balsamu taka sytuacja nie ma miejsca. Skóra jest odżywiona, napięta i gładka. Bardzo go lubię i serdecznie polecam - chociażby z tego względu aby spróbować czegoś nowego.
Występuje w dwóch rozmiarach. Cena za duże 400 ml opakowanie to ok  € 6,50, ja kupiłam w bootsie na promocji za € 4,45 :-)

Używałyście, znacie? Czy jesteście zwolenniczkami tradycyjnych balsamów?

Magda


wtorek, 11 lutego 2014

Ja też chcę być STAR :-)

Najwyższa chyba już pora zabrać się do poprawnego blogowania :-)

Pierwszy produkt, o którym napiszę to tusz do rzęs Hypnose STAR od Lancome.
Dużo czytałam o nim dobrego i na Święta postanowiłam się rozpieścić. Czy słusznie zrobiłam?


Zdecydowałam się na wersję STAR, prawdę mówiąc z powodu wyglądu. Jestem sroką więc każdy diamencik, sreberko zdecydowanie przykuwa moją uwagę. Szczoteczka jest wręcz stworzona dla mnie, mała, bardzo poręczna. Idealna! Według producenta maskara ma nam zapewnić:
" Uwodzicielskie pogrubienie i podkręcenie rzęs " Czy wykonuje swoje zadanie?
Prawdę mówiąc nie do końca. Podczas pierwszych kilku użyć byłam mega rozczarowana. Delikatnie podkręcała rzęsy, ale nic poza tym. Podobny efekt uzyskałabym pewnie maskarą trzy razy tańszą.
Rzuciłam ją w kąt, ale kilka dni temu postanowiłam dać kolejną szansę. I oto nagle WOW!



Rzęsy wydłużone, pogrubione, nie sklejają się. Zupełnie jak nie ta maskara! Zaczęłam się zastanawiać czy to ja się źle malowałam (tylko jak?) a może musiała trochę poleżeć? Chyba po dzień dzisiejszy nie wiem jaka jest odpowiedź.


Za maskarę musimy zapłacić ok 25 euro to dość dużo za efekt jaki otrzymujemy. Nie wiem czy kiedyś do niej powrócę, jest mnóstwo innych produktów do przetestowania w podobnej lub niższej cenie :-)

Wybaczcie mi jakość zdjęć. Dopiero się uczę :-)

Znacie Hypnose - STAR lub inną wersję? Jakich macie swoich ulubieńców?

Pozdrawiam,
Magda


poniedziałek, 3 lutego 2014

Notka testowa :-)

Raz, Dwa,
Raz, Dwa, Trzy?
Próba mikrofonu. Słychać mnie?

Witajcie,
Jakiś czas temu zupełnie przypadkiem wpadłam na blog Gosi . I tak narodziła się moja przygoda z blogami kosmetycznymi. Ogromną frajdę sprawia mi czytanie Waszych recenzji. Pewnego dnia wpadłam na pomysł założenia własnego bloga kosmetycznego. Miałam trochę wątpliwości, bo przecież niektóre z Was testują tylko drogie, ekskluzywne produkty, inne robią piękne zdjęcia, poza tym jest tyle blogów, że kto chciałby mnie czytać, na dodatek bez żadnego doświadczenia? Mimo wszystko zaryzykuję i zrobię to dla samej siebie i przyjemności z blogowania.
Także życzcie mi powodzenia :-)

Magda